Wiktor Janowycz Wiktor Janowycz
126
BLOG

Ręczny w wirażu...

Wiktor Janowycz Wiktor Janowycz PiS Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

24 lipca 2017 przez wielu zwolenników Prawa i Sprawiedliwości zapamiętany zostanie (oby niezbyt długo) jako dzień guli w gardle. Oto na wierzch wyszły efekty najprawdopodobniej wielomiesięcznych zaniedbań, a maszyna zmian, pozornie sunąca pewnie do przodu, zatrzymała się z gruchotem. Nie można jednak twierdzić, że to sytuacja zupełnie niespodziewana. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy (a może zwłaszcza oni) zwracali uwagę na braki w komunikacji zarówno wewnętrznej w obozie prawicy, jak i w zdolnościach do dialogu ze społeczeństwem. I nie mam tu bynajmniej na myśli "społeczeństwa" woskowych ciał, lecz całą szarą masę adresatów reform PiS. Jak się okazało, w tej szarej masie znalazł się również obywatel Andrzej Duda. I choć z powodu guli w gardle, blokującej przepływ krwi i dostęp tlenu potrzebowałem odrobiny czasu na zebranie szczegółów, to po początkowym zaskoczeniu nie mogę zaprzeczyć, że postawiono go przed bardzo trudnym wyborem, a wręcz pułapką.

Niezależnie od sympatii politycznych nie da się ukryć, że PiS sporo zmian wprowadza na rympał... na zasadzie, że najpierw trzeba działać, bo czas nagli (syndrom skróconych kadencji), a potem się poprawi. Zwykle nie jest to zła metoda, choć czasem może pociągać za sobą wyższe koszty.

Tym razem jednak ktoś w pędzie zmian nie zauważył, że mamy do czynienia z najważniejszą reformą tej kadencji, reformą ustrojową i że z jej konsekwencjami przyjdzie się zmagać całej szarej masie adresatów tej reformy, którymi nie są bynajmniej sędziowie, ale wszyscy obywatele, a wśród nich... obywatel Andrzej Duda.

Jestem przekonany, że główną przesłanką Prezydenta do potraktowania otrzymanych ustaw w sposób, na który się zdecydował było po prostu pragnienie, żeby akurat ta reforma była przygotowana rzetelnie, tak więc sytuacja gdy na jego stół trafia ustawa, w której w zależności od paragrafu mamy 3 lub 5 kandydatów na Prezesa SN nie tylko powoduje uczycie niesmaku, ale przede wszystkim wobec obserwatorów dowodzi niedbałości prac nad tą, jako się rzekło, najważniejszą reformą kadencji. Przy równoczesnym braku komunikacji planowanych zmian wobec obywateli (do tego stopnia, że niektórzy z nich nawet nie wiedzieli przeciwko czemu protestują ;) był to ciężki orzech do zgryzienia w rozważaniach nad podpisem. Do tego doszedł autentyczny paradoks nadzoru prokuratora generalnego nad sędziami, który też ostatecznie został wykorzystany jako główny powód weta.

A to jeszcze nie wszystko... Choć niezmiernie rzadko, tzn. w zasadzie w ogóle nie zgadzam się z Ryszardem Petru, to tym razem jest coś w tym, że Prezydent nie tyle przestraszył się, co wziął pod uwagę konsekwencje prawne, które mogą go spotkać...

Co tu bowiem mamy? Mamy ustawę, o której z góry wiemy, że zawiera niedoróbki - wszyscy wiedzą. Wiemy, że dotyczy ona środowiska prawniczego, które będzie dyszeć żądzą zemsty. Wiemy, że odpowiedzialności nie poniosą posłowie, którzy głosowali za ustawą, nie ma fizycznej możliwości, a i początkujący prawnik każdego wybroni. Więc kto...? I mamy precedens Mariusza Kamińskiego, który dowodzi, że wystarczy politycznie odchylony sędzia, by pojawiła się wizja konsekwencji. Konsekwencji, które mogą poważnie skomplikować może nie tyle życie obywatela Andrzeja Dudy, ale jego przyszłe plany polityczne już jak najbardziej. Nie chcę nawet myśleć, że ktoś wprowadził go w tę pułapkę świadomie w celu zyskania środka nacisku...

I tak na dobrą sprawę, dla bacznego obserwatora weto nie było niespodzianką... Wcześniejsze weto ustawy o izbach obrachunkowych i zgłaszane publicznie wątpliwości były po prostu głosem "Hej! Przyłóżcie się!"... Szkoda, że te sygnały zlekceważono, bo można było uniknąć guli w gardle przez zwykłą poprawę komunikacji, choćby wewnętrznej.

O czymś zapomniałem? Ach, protesty! Protesty? Wolne żarty... O obronę interesów sędziów, a tak to udało się przedstawić PiS (przynajmniej tyle w kwestii komunikacji) większość obywateli nie dba bardziej niż o zeszłoroczny śnieg, choć oczywiście w efekcie końcowym chwilowy sukces opozycji dodał jej skrzydeł i popularności. A zagranica? Taaak... Zagranica została znokautowana. I to przy współpracy opozycji i jej mediów, które natychmiast ogłosiły swoje zwycięstwo we wszystkich językach świata, w związku z czym nawet na przysłowiowej Jamajce temat trafił na pierwsze strony. W przekonaniu wielu niezaangażowanych w Polsce właśnie upadła ta dyktatura, o której tyle się mówiło. Pora przełączyć kanał.

A to nie jedyny z korzystnych efektów ubocznych tej sytuacji. Kolejnym jest paradoksalnie problem z głowy Jarosława Kaczyńskiego. Ma pewnego kandydata na prezydenta w wyborach 2020 i jest to Andrzej Duda. Niezależnie od sensu nieustannych zarzutów kierowanych wobec Prezydenta, że podpisuje ustawy swojego obozu, ten dowód aktywności i zadziorności dorzucił mu 10% przekonanych wyborców. Trzeba pamiętać, że w wyborach prezydenckich bierze udział nawet kilkanaście pproc. więcej ludzi, wielu średnio zainteresowanych polityką, i poszukiwanie zwycięstwa w twardym elektoracie jest kursem na porażkę. Bez pewnego wstrząsu w tym łagodnym przebiegu prezydentury w 2020 istniała poważna groźba wariantu komorowskiego.

Kolejna korzyść to nagłe szerokie poparcie reformy... tej reformy. "Druga strona" szeroko oklaskując decyzję Prezydenta nie zauważyła, że w powszechnej świadomości oklaskuje również jego deklarację o złożeniu wkrótce własnego projektu, który, rzecz jasna, nie będzie bardzo odbiegał od obecnego, ale ewentualne protesty będą jeszcze bardziej ośmieszać "totalną"! Nadto z szeregów wyłamały się Kukiz'15 i PSL, które (być może) miast gnać totalnym pędem w stronę progu wyborczego zechcą ugrać w swoim elektoracie parę procent na konstruktywności. Może ktoś tam załapał, że Polacy naprawdę chcą reformy wymiaru sprawiedliwości i warto sobie przypisać część zasługi... Ostatnim korzystnym czynnikiem jest... taka, rzekłbym, świadomość potrzeby własnej jedności - trochę jak w małżeństwie, kiedy w sytuacjach kryzysowych uświadamiamy sobie, że nie wszystko jest nam dane na zawsze i należy o to zadbać. Mam nadzieję, że w ten sam sposób spojrzą na to politycy obozu władzy i dostrzegą własną odpowiedzialność w utrzymaniu spójności i porozumienia... jak mówiłem, nie tylko wewnątrz, ale też wobec obywateli.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka